środa, 20 czerwca 2012

misja zakończona

Szczerze, to troszkę się dziwię, bo oglądalność bloga rośnie w zadziwiająco szybko. Cieszę się z tego powodu. W poprzednich notkach pisałam o strachu i niepewności. Dziś mogę smiało napisać, że jestem już wolna, od obaw. Wszystko się ułożyło w najlepszym możliwym porządku. Teraz powoli szykuję się do pracy. Jestem ciekawa jak to będzie.. Bardzo.. Będę Was informować na bank! Generalnie, jestem prawie szczęśliwa. Oczywiście człowiek chyba nigdy nie jest w pełni szczęśliwy. No ale nie wiele mi brakuje. Chociaż... Właściwie.. Każdy ma swoja, odmienną definicję szczęścia. Mojemu szczęściu brakuje tylko wsparcia, drugiego szczęścia. Ale nic na siłę, to szczęście, samo przyjdzie w nieoczekiwanym momencie. Ręka? Lepiej! No ale nie ma co się dziwić, po takiej " faszerce" lekami, chyba każdemu by się poprawiło. Z jednej strony jestem bardzo wymęczona, ciągle tylko nauka całymi nocami i leki.. Ile można. Padam na twarz. Nawet za bardzo mi się rozmawiać nie chce, bo po szybkiej dedukcji w "samej sobie" doszłam do wniosku, że nie chce mi się nawet buzi otwierać. Dobrze, że tu mogę pisać palcami. Generalnie to najwyższy czas zrobić coś dla siebie. Właśnie.. Często jest tak, że ludzie zapominają o Bożym świecie w natłoku codziennych wydarzeń, obowiązków. Nie możemy tak, bo się wykończymy kochani. Zadbajmy o siebie, zróbmy coś dla siebie, zróbmy coś szalonego! To naładuje nam baterie na kolejne dni i daję sobie obie ręce uciąć, że będzie nam wtedy lepiej szło. Jaa, to najchętniej wyleciałabym teraz na Bora-Bora, opalałabym się w cieniu palm i popijała sobie bezalkoholowego drineczka. Taak, nie pomyliłam się, tak miało być, istny paradoks,w porównaniu do  obecnej sytuacji. 
Dochodzę do wniosku, że chyba dopiero teraz dorastam. Być może nie chodzi o zachowanie przy przyjaciołach i znajomych, bo dla nich pewnie zawszę będę świrem, bez którego jest smutno. - Chodzi mi o wnętrze. Czasami siedzę sobie gdzieś i myślę, o czymkolwiek, jakkolwiek, po czym, w pewnym momencie mówię sobie, Emi, myślisz jak mama.No tragedia. Chociaż, wydaje mi się, że to ma więcej plusów, niż minusów. 
Chciałabym przeprosić tych, których zaniedbałam przez ostatnie dni, uwierzcie, że dosłownie nie miałam kiedy na spokojnie pomyśleć. Uciekam, mam jeszcze blog buu. Kisses! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz jeszcze